Szczodre Gody rozpoczynały się w przesilenie zimowe, przypadające w nocy z 21/22 grudnia, a kończyły 6 stycznia. Wierzono, że w najdłuższą noc w roku Słońce „umierało”, by narodzić się na nowo. Ciemność pozornie wygrywała, tylko po to, by być świadkiem narodzin Młodego Bożica (syna Boga), Słońca Niezwyciężonego (Swaroga). Od tego wydarzenia dnia przybywało, noc ustępowała jasności, by ostatecznie ulec światłu w równonoc wiosenną (21 marca).
Obchody Bożego Narodzenia rozpoczynają się od Wigilii (24 grudnia), a na Trzech Króli (6 stycznia) kończą. W okresie tym większość podejmowanych rytuałów wywodzi się bezpośrednio z tzw. „pogaństwa”. Wieczerza wigilijna tożsama jest z pierwszym „szczodrym wieczorem” i pochodzi od tradycji nakazującej pogańskim Słowianom zasiąść do uczty pospołu z Bogami, podczas której spożywano potrawy uprzednio tym Bogom ofiarowane. Najistotniejszym elementem menu była kutia, czyli potrawa przyrządzana pierwotnie z ziaren pszenicy, miodu i maku, która swą słodkością i „przepychem” symbolizowała dostatek i szczęście.
Opłatek, którym przełamują się bliscy życząc sobie wzajemnego szczęścia, także nie jest osiągnięciem chrześcijańskim. Zastąpił on dawniejszy kołacz, który był z jednej strony symbolem całorocznej pracy i nagromadzonych dóbr, a z drugiej swym przepychem miał przynosić szczęście w przyszłości. Składano sobie wzajemnie życzenia. Należy przy tym pamiętać, iż przykładano do nich wielką wagę, wierzono bowiem w rzeczywistą dobroczynną moc wypowiadanych życzliwych słów.
Stół wigilijny usłany powinien być sianem, lub słomą, którą układa się pod obrus. Jest to bardzo czytelne nawiązanie do zabiegów mających na celu zapewnienie dostatku i płodności, podobnie jak snop żyta, ustawiany jeszcze do niedawna w rogu pomieszczenia. Tradycja nakazuje, by przy stole pozostawić jedno miejsce wolne dla niespodziewanego gościa, lub wędrowca. Dawniej istniało przekonanie, iż miejsce to pozostaje wolne dla zmarłych bliskich.
Z Bożym Narodzeniem kojarzy się też nieodmiennie kolęda, która także wywodzi się z czasów przedchrześcijańskich. Śpiewano pieśni przy okazji składania życzeń, za co przypadała gratyfikacja – podarek. Wynika z tego, że nawet prezenty pierwotnie nie pochodziły od „Gwiazdora”. Kolędnicy, których i dziś można jeszcze spotkać na Podhalu, niegdyś byli zupełnie powszechni. Święta zimowe posiadają swój własny, niepowtarzalny klimat, którego najlepszym wyrazicielem jest choinka. Przyszła ona do Polski z Niemiec z XVIII w., by w wieku XIX upowszechnić się w domach. Tu zastąpiła wspominany wcześniej snop żyta, często przetykany innymi zbożami oraz podłaźniczkę, podłużnik lub połażajnik. Tak zwano bowiem gałązkę, lub czubek jedliny. Ten pierwowzór choinki majony bywał przez młode dziewczyny i wieszany dołem do góry u belki pod sufitem. Wiecznie zielone drzewko symbolizuje siłę odradzającej się Natury w warunkach zimowego jej uśpienia. Święta miały swój wymiar rodzinny, zawsze bowiem skupiały członków rodziny na wspólnej uczcie. Trzeba więc pamiętać, że to nie antyczne dekrety kościelne stworzyły te piękne zwyczaje, ale że są one wytworem bogatej i jakże żywej dawnej i rodzimej kultury.