wystawa czynna od 17. 05. 2011 do 12. 06. 2011
ul. Lubelska 57

Malarstwo Jana Kosiarza (1908-1989) wyróżnia niezwykłe wśród polskich artystów nieprofesjonalnych zastosowanie koloru. Żywe barwy natury zachowały swą świeżość i moc w obrazach. Jak kolorysta Kosiarz często operował bogatą fakturą malarską, z biegłością i z uczuciem malował pełne naiwnej wrażliwości kolorystyczne kompozycje. Jest w nich autentyczny, bezpretensjonalny zachwyt nad pięknem natury i zapis odczuwania jej magiczności. Naturę ujmował bezpośrednio – jako barwny spektakl, w którym ludzie i zwierzęta znajdują swoje miejsce w porządku świata. Urozmaicony rodzajowymi scenkami pejzaż należał do najważniejszych nurtów jego twórczości.

Nikt nie wątpi dziś w geniusz skromnego i wielkiego prymitywisty z Krynicy – Nikifora. Dzięki staraniom wielu jego admiratorów jego prace stały się szeroko znane jeszcze za życia artysty. W latach 50. i 60. XX wieku wywoływały sensację i zainteresowanie dzięki prostocie środków plastycznych, niezwykłej symboliczności miejskich pejzaży, urokowi widoków sakralnej i fantastycznej architektury.

Tworzący w tym samym czasie Jan Kosiarz należał do „prymitywów” z bardziej marginalnego i mniej „uczęszczanego” rejonu Polski. Pochodził z Kumowa Majorackiego pod Chełmem, z rodziny wiejskiej. Kosiarz nie uczył się malowania w szkole (ukończył zaledwie cztery klasy szkoły podstawowej), ale miłość do sztuki pojawiła się samorodnie, a wrodzony talent artysta rozwijał samodzielnie.

Powstawaniu obrazów Jana Kosiarza towarzyszyła cudowna naiwność, która w powiązaniu z niezwykłym użyciem koloru nadała im odrębny charakter. Naiwność – pojęcie wyjątkowo stosowne, gdy mowa o obrazach Kosiarza, komponent definicji jego malarskiego świata – jest fundamentalna, pozwala docenić jego obrazy bez potrzeby doszukiwania się drugiego i trzeciego dna, czy też ukrytego, zaszyfrowanego ich znaczenia. Jaka to naiwność? Z pewnością nie stylizowana, a tym bardziej nie udawana, lecz „naiwność naiwna” – swoisty azyl czystej autentyczności i szczerości sztuki artystów nieuczonych. To był właśnie świat Kosiarza.

Nie mając wykształcenia artystycznego, Jan Kosiarz nie mógł znać historii malarstwa. Trudno go porównać do osobnika, który ma na podorędziu wystawy, najrozmaitsze reprodukcje, świadomość istniejących dzieł malarzy większej i mniejszej rangi. A mimo to uważny widz dostrzeże zadziwiające niekiedy echa obrazów Chagalla, kiedy przyjrzy się jakby zawieszonym między obecnością a nieobecnością postaciom w obrazach – nierzeczywistym, onirycznym i zatopionym w otaczającym je krajobrazie. Podobieństwa te wynikały raczej z kongenialności niż naśladowania stylu tego wielkiego mistrza nowoczesnego malarstwa.

Rozgrywające się w barwnym spektaklu natury scenki rodzajowe nie pozbawione są anegdotyczności. Kosiarz na swój sposób ujmował znój pracy na roli, ale też dostrzegał uciechy obcowania z naturą, niektóre scenki figuralne nasycał humorem i erotyką, w innych obserwował niebezpieczne zderzenie natury i agresywnej cywilizacji. Rzadziej w malarstwie Kosiarza pojawiały się wątki religijne. Choć nieczęste, odznaczają się charakterystyczną dla polskiej wrażliwości religijnej bojaźnią i szacunkiem, jak na przykład w obrazie Zdjęcie z Krzyża, utrzymanym w ziemistych, niemal „nokturnowych” tonach. Wśród innych tematów świeckich pojawiają się sceny typowe (polowania, połów ryb), ale też dość osobliwe, jak na przykład wyobrażenia taborów cygańskich albo sceny z drugiej wojny światowej, przedstawiające między innymi polskich żołnierzy na koniach walczących z niemieckimi czołgami. Przy czym „świat przedstawiony” pozostał daleki od dosłowności, odznaczał się naiwną metaforyką i bogactwem intensywnych barw.

Jan Kosiarz nie był ludowym rzemieślnikiem malującym obrazy jak wykonuje się wycinanki z szablonu albo jak ciosa się drewniane świątki wedle wyuczonego wzoru. Był raczej twórcą nadzwyczajnej dobroduszności i poczciwości malowania tak po prostu, z wewnętrznego impulsu. Malował dużo i na czym się dało – za podobrazie służył kawałek deski, obrus, nabite na blejtram surowe płótno. Nie zawsze dbał o wykończenie obrazu albo o jego oprawę. Zapewne z powodu niedostatków materialnych często malował też kompozycje dwustronne.

Przed laty kilkanaście obrazów Jan Kosiarza trafiło do Muzeum Etnograficznego w Toruniu. Dostrzeżony niegdyś przez kolekcjonerów, którzy tropili sztukę utalentowanych prymitywistów, pozostał jednak niesłusznie nieznany. Powraca dziś z zapomnienia jako wyróżniający się artysta-naturszczyk z Lubelskiego – nadwrażliwy i samorodny kolorysta.

Piotr Majewski